Marzysz o życiu w podróży i nieograniczonym poznawaniu świata? Dzisiaj rozmawiamy z Zosią Samsel, ½ duetu @foxesineden, która opowiada o czteroletniej podróży swojej rodziny kamperem.

4.jpg

Od kilku lat podróżujecie całą rodziną kamperem. Najpierw w dwójkę, potem razem ze swoją córką Tosią. Opowiesz nam, jak narodził się ten pomysł? 

W 2016 roku wyruszyliśmy w naszą pierwszą wspólną podróż po Stanach Zjednoczonych. Tam wypożyczyliśmy samochód osobowy, rozłożyliśmy tylne siedzenia, położyliśmy materac i w ten sposób osobówka stała się naszym domem na trzy tygodnie. Rok i dwa lata później wracaliśmy do Stanów, podróżując na takiej samej zasadzie. To właśnie w Stanach odkryliśmy vanlife. Wcześniej nie znaliśmy takiego sposobu życia. Pomyśleliśmy: teraz albo nigdy! Oboje czuliśmy, że w naszych dotychczasowych życiach czegoś brakowało. Chcieliśmy się rozwijać w czymś nowym i podarować sobie więcej czasu w codzienności. Kontakt z naturą, jaki oferuje vanlife był fantastycznym dopełnieniem. Mało kto wierzył w powodzenie całej akcji, ale z perspektywy czasu okazało się, że czasem warto postawić wszystko na jedną kartę. 

Sami zbudowaliście kamper!

Kamper budowaliśmy 9 miesięcy. Trwało to długo, ponieważ jednocześnie pracowaliśmy na etatach. Mobilny dom powstawał wieczorami i weekendami. Prace zaczęliśmy zimą, co też nie ułatwiało zadania. Pojawiało się wiele trudności. W 2019 roku jeszcze nie było tak dużo informacji w internecie, jak teraz, o tym, jak przerobić samochód w dom. Daliśmy radę i duma przepełnia nas do dziś. 

Czy mogłabyś zdradzić swoje patenty na wykorzystanie tak małej przestrzeni? 

Kamper to tak mała przestrzeń, że warto rozsądnie podejść do tematu i zastanowić się nad tym, czy jedno rozwiązanie może pełnić rolę kilku. Warto pomyśleć o szafach i ukrytych schowkach. Gdy wyjeżdżamy na dłużej, czyli tak jak my – na życie, to tych bagaży jest całkiem sporo, mimo że vanlife zmusza poniekąd do minimalizmu. Pakowanie się do kampera to tak naprawdę przeprowadzka. Zanim zaczniemy budowę wnętrza, pomyślmy jak funkcjonujemy na co dzień na większej przestrzeni. To pomaga określić swoje potrzeby. My postawiliśmy na dużą rozkładaną kuchnię, bo gotujemy całkiem sporo, a do tego lubimy to robić wspólnie. 

Co było Waszym największym wyzwaniem podczas życia w kamperze? 

Największym wyzwaniem było wywrócenie naszego życia i zbudowanie dodatkowej przestrzeni dla malucha w kamperze. Dopóki byliśmy we dwoje, wiedzieliśmy, że zawsze sobie poradzimy. Gdy miało się pojawić małe dziecko, nie mieliśmy pojęcia, czego możemy się spodziewać. Wyjechaliśmy na pół roku, gdy Tosia miała 5,5 miesiąca. Nasza córka była zachwycona życiem w kamperze – nie było monotonii, doświadczała ciągle nowego. W drodze nauczyła się raczkować, chodzić, mówić… Zimę spędzaliśmy w Hiszpanii, Portugalii i na Sardynii, więc mogła cały czas przebywać w naturze. Jeżeli ktoś ma możliwość podróżowania z maluchem na tak początkowym etapie wychowania, polecam z całego serca. 

Na koniec, prosiłybyśmy o jedną radę dla osób, którym podoba się takie życie w podróży, ale jeszcze nie podjęli decyzji.

Najpiękniej urządzone i najbardziej przestronne wnętrze nie zapewni wystarczająco dużo komfortu, jeżeli nie będziemy się dobrze czuli z osobą, z którą podróżujemy. Często ludzie zadają nam pytanie, jak sobie radzimy razem na tak małym metrażu. Spędziliśmy w kamperze ciągiem prawie cztery lata. I wiemy, że kluczem jest lubienie się. 

Jeśli ktoś myśli o rzuceniu wszystkiego i wyjechaniu przed siebie, polecam kilka krótkich wypadów w celu przetestowania siebie, kompana podróży czy sposobu funkcjonowania. Może okazać się, że romantyczna wizja podróży ma się nijak do życia w drodze. 

Dziękujemy za rozmowę!